Z ADAMEM ZIELIŃSKIM WIEDEŃSKIE ROZMOWY - Oficyna Cracovia - 1995, ISBN 83 85104-75-5

Niektórzy sądzą, że pisarz to człowiek, który siada do stołu i pisze, pisze, pisze... Takie przekonanie jest naiwnością. W moim wypadku pisanie jest rezultatem niezliczonych przygotowań. Zaczynam od przemyślenia tego, co chciałbym w mojej książce powiedzieć, wyznać, sformułować. Musi to wynikać z obserwacji, ale i ze stopnia mojego zaangażowania. Czytelnik ma niezwykła intuicję, która pozwala mu to wykryć, zwłaszcza powierzchowność ujęcia. Kiedy już sam dla siebie sformułowałem "wyznanie wiary" mojej nowej książki, następuje żmudne zbieranie odpowiednich materiałów. Dam przykład: chciałem stworzyć postać wiedeńczyka grającego - jak to było w dramatach Arthura Schnitzlera - na wyścigach konnych, a o koniu wiedziałem tylko tyle, że ma cztery nogi. Posiedziałem parę godzin w bibliotece i dowiedziałem się o faktach, o których nigdy przedtem nie słyszałem. CZy wie pan na przykład, że dobry koń musi mieć aż pietnaście zalet? Trzy zalety męskie: śmiałość, dumę, wytrzymałość, trzy zalety kobiece: piękną pierś, piękne włosy, ustępliwość, trzy zalety lisie: piękny ogon, krótkie uszy, dobry chód; wreszcie trzy zalety zajęcze: wielkie oko, suchą głowę i szybki bieg, a także trzy zalety ośle: duży podbrudek, płaskie kopyta, i zarazem wysokie kopyta. Albo imię konia: "Siwek" czy "Kary" to tylko uproszczenia. Ukochany koń Marii Stuart, która jak wiadomo zginęła na szafocie, nazywał się "Rosa Bella". Koń króla Artura to "Lamri", Napoleona - "Marengo". A czy pamięta Pan, jak się nazywały konie Stefana Batorego, Jana Sobieskiego lub Stefana Czarnieckiego? - No właśnie: "Turmin", "Pałasz", "Tarant". Nie będę Pana zanudzał szczegółami dotyczącymi koloru skóry konia, grzywy, ogona, zębów, nozdrzy... Pisarz zanim rzuci na papier słowo "koń", powinien wiedzieć co to oznacza.

 

 

Menu